Szeregowiec Ryan to historyjka o wrażliwych amerykańskich oficerach, których tak wzruszył los
matki tracącej na wojnie kolejnych synów, że postanowili ocalic jej ostatniego syna, co już trąci
bajką. No i nie wiem, czy był sens, by zginęło tylu żołnierzy dla odnalezienia tego jednego.
Po pierwsze König nie istniał bo był wymysłem propagandy, nie ma żadnych informacji, zdjęć, nic. Prawdopodobnie wymyślili go Radzieccy "bajkopisarze" aby stworzyć legendę Zajcewa (nie był wcale najlepszym snajperem jak się mówi). Natomiast akcje z "Szeregowca Ryana" o dziwo się zdarzały.
Dowództwo wysłało tych żołnierzy by go odnaleźli,a nie zdobyli Berlin z marszu .Nie mogli przewidzieć ,ze zginą .Zresztą żołnierze dobrowolnie zostali by bronic miasteczka .Gdyby nie to zabrali by Ryana i prawdopodobnie przeżyli wszyscy ,poza Caparzo który został zastrzelony przez snajpera .No i jeszcze sanitariusz zginał ale dlatego ,że zdecydowali się szturmować wzgórze, choć nie musieli
To są "tylko" filmy. Nie było nas przy Zajcewie, więc nie wiemy, jak było naprawdę. Zajcew istniał, to fakt, ale pewnie i z 4-5 żyjących Ryanów by się nawet dziś znalazło. Nie zmienia to faktu, że oba filmy są bardzo dobre i należy je odbierać "tylko" jako filmy.