Osobiście ten drugi. Oby dwa to świetne kino żeby nie było
nie, ale :
a). interesuję się historią
b). to film o II wojnie zrobiony przez Hollywood = oderwanie od rzeczywistości w 100 % dla tępych Jankesów, którzy nawet nie wiedzą gdzie leży Europa.
Nie napisałem błaźnie, że Polacy lub Niemcy by zrobiliby ten film lepiej, napisałem, że jest to szmira SCI-FI, ZAJEBISTA, ale jednak SZMIRA, poucz się troszkę historii z książek, a nie z filmów z JUES EJ to wtedy sam to również dostrzeżesz.
Zgadzam się z Panem w całej rozciągliwości. Fakt film efektowny , ładny może się podobać , ale pod względem realizmu to jest na poziomie Star Trek'a. Kilka sceny w filmie było tak głupich , że czułem się jak bym oglądał kolejny odcinek czterech pancernych. Szeregowiec zdecydowanie lepszy.
"Kilka sceny w filmie było tak głupich , że czułem się jak bym oglądał kolejny odcinek czterech pancernych."
Co to były za sceny?
Dość dawno oglądałem ten film. Scena gdzie ruscy strzelali z armaty i z idealna precyzją pocisk odbił się od pancerza uszkodzonego czołgu i poleciał dokładnie w stronę Niemców. Jedna z wielu scen , musiałbym jeszcze raz obejrzeć żeby sobie poprzypominać , ale szczerze nie mam najmniejszej chęci ;p
"Szeregowiec Ryan" to świetny film, naprawdę dobrze nakręcony. Co do patosu to oczywiście się zgadzam, niestety brakuje mi filmu oddającego w obiektywny sposób wojny, bez ubierania w plastikowy patos i patriotyzm producentów.
Oglądałem, oglądałem. Gdyby nie kilka scen to byłby dobry, a tak fakt. Wyszła szmira.
Cienka czerwona linia, Idź i patrz, Wróg u bram - Szeregowiec Ryan = ładna wizualnie scena lądowania w Normadii + 2 h bezsensownego, dennego hamerykańskiego patosu....dno i kilo mułu - Oscar za bohaterskiego Żyda w filmie i Żyda reżysera....
Zgadzam się Szeregowiec Ryan to usypiająca opowiastka dla staruszków w Spielbergowym stylu.Natomiast Wróg u bram to bardzo dobre kino akcji.
Wróg u bram to jeden z najgorszych filmów wojennych ostatniej dekady. Argumentacje zawarłem w osobnym wątku, więc nie będę się postarzał.
Szeregowiec Ryan - świetne kino, oczywiście nie bez wad, ale wytrzymuje próbę czasu i można wciąż z ciekawością do niego powracać.
Bez wątpienia lepszy jest "Szeregowiec Ryan', to jeden z najlepszych filmów o tej tematyce. "Wróg u bram" to z kolei bardzo dobry film, ale nic ponadto. Przyznam, że oba filmy oglądałem jakiś czas temu, ale jestem pewien, że "Szeregowiec Ryan" wygrywa to porównanie. Z tego filmu z kolei zapamiętałem przede wszystkim świetną rolę Harrisa, trzymający w napięciu pojedynek obu snajperów, intymną scenę pomiędzy Jude'm Law a Rachel Weisz - jedna z najlepszych tego typu w historii kina oraz pokazanie paru bezwzględnych realiów tej wojny.
Bez urazy ale jak bym miał wybierać między fikcyjną akcją ratunkową jednego szeregowca a legendą pojedynku Zajcewa z niemieckim snajperem to wybieram to drugie. W Szeregowcu ładnie wygląda lądowanie w Normandii i ogólnie sceny walki są ładne. Ale na litość boską kto by ryzykował i wysyłał drużynę żołnierzy by ewakuować jednego szeregowca? Zamiast wysłać wsparcie do obrony mostu to oni kilku ratowników z karabinami wysłali żeby urwać obronie jednego w pełni sprawnego żołnierza. No gdzie tu sens a gdzie logika? Dlatego wybieram drugi film chociaż tam też nie do końca pokrywa się z tym co legenda głosi i są też niedociągnięcia. A co do prestiżu tych filmów to tak Szeregowiec jest Hollywoodzką produkcją za to wróg to już mniej mam związku z Hollywood
Bez urazy ale takich snajperów którzy strzelają w ułamku sekundy to nawet dziś nie ma,też pisałem że to nie realne żeby po jednego żołnierza wysyłali grupę ludzi ale to są filmy reżyser coś musi stworzyć,ale w całokształcie tych filmów szeregowiec jest bez porównania lepszy,ten kto zbytnio nie interesuję się drugą wojną to w tym filmie jest bardzo dobrze i realistycznie pokazane lądowanie w Normandii i co żołnierze przechodzili a Wróg u Bram tego nie pokazuje jest dużo więcej pokazanych nierealnych rzeczy które się nie działy podczas wojny kto by wysłał o takim stopniu majora w taki kołchoz żeby zabił jakiegoś snajpera byli od tego inni.
Jak to wygląda z mojego punktu widzenia. Szeregowiec typowy pomysł amerykańskiego reżysera, czyli mission impossible z dodatkiem historycznych wydarzeń jak desant na plażach Normandii. Czyli wielki kino z bzdurnym pomysłem i super efektami.
Wróg to ukazanie bitwy jednej z największych na froncie wschodnim. No może nie w całości ale co nie co ukazuje. Ale francuskiemu reżyserowi chodziło o coś innego. O ukazanie rosyjskiej propagandy, która z dobrego, ba fenomenalnego strzelca zrobiła herosa i jak taka propaganda przerodziła się w legendę, którą tu właśnie reżyser ukazał. Dokładnie nie znam tej legendy ale mimo jak piszesz o snajperach strzelających w ułamku sekundy( pewnie chodzi o scenę w której trafia szkopa w dłoń) to sam fakt że taka legenda istnieje i można ją zinterpretować na dużym ekranie wychodzi na duży plus dla filmu.
Więc wybierając film jeśli chodzi o przesłanie to zdecydowanie wygrywa Wróg u bram
Jak wybierając film jeśli chodzi o całokształt to tak minimalnie wygrywa Szeregowiec.
P.S. Jeśli chodzi o tą akcję z oślepieniem niemca to Zajcew nie miał ułamka sekundy lecz parę sekund. Jak nie wierzysz. weź lornetkę kawałek szkła i niech ktoś poświeci Ci to zobaczysz jak długo zajmie ci dojście do siebie.
Może chodzi o scenę, w której Niemiec strzela do skaczącego Rosjanina. Nie wiedział, w którym momencie się pojawi i rzeczywiście miał ułamek sekundy na reakcję.
" Szeregowiec typowy pomysł amerykańskiego reżysera, czyli mission impossible z dodatkiem historycznych wydarzeń jak desant na plażach Normandii. Czyli wielki kino z bzdurnym pomysłem i super efektami. "
Zamień "Szeregowiec" na "Wróg u bram" i mamy to samo (i jeszcze amerykański na francuski).
Reżyser może i pokazuje radziecką propagandę, ale w taki sposób, że film sam w sobie staje się mitotwórczy, bo z historii Zajcewa zostaje tylko nazwisko i miejsce akcji.
Czyli wybierasz między jedną fikcyjną historyjką, a drugą? Pojedynek Zajcewa z niemieckim snajperem to rzeczywiście legenda w tym sensie, że wyprodukowana przez radziecką propagandę i nie mająca wiele wspólnego z prawdą.
Temat z cyklu co lepsze CoD czy MoH w tamtych latach obydwa dobre, dziś stawiam na Rayana, miałe 3-4 naprawdę świetne sceny. We "wrogu" zabrakło "forsy" i historia jest trochę z cyklu nie buło o czym to zrobimy o wszystkim.
Zdecydowanie "Wróg u bram". Szeregowiec za wyjątkiem sceny lądowania kompletne dno + USA patos, porównywalny chyba tylko z "Patriotą" (z Melem Gibsonem) = ten sam scenarzysta.